J. Urbanowicz Mandarin Ginger to likier deserowy o smaku mandarynki i pomarańczy. Likier został stworzony na bazie receptury Jana Urbanowicza z okresu XX–lecia międzywojennego, który był w tym czasie uznanym gorzelnikiem w Gnieźnie i Poznaniu. Jego produkty stawiono na równi z alkoholami Kantorowicza, Glinki czy Kasprowicza. Zachęcam do zajrzenie na stronę Probiernia Urbanowicz, gdzie zwięźle i ciekawie opisano historię Jana Urbanowicza.
Likier powstaje na bazie trzech składników: wysokiej jakości spirytusu zbożowego, mandarynek i imbiru. Przez ponad 6 tygodni sok i skórki z mandarynek są macerowane w kadzi. Taki sam proces przechodzi rozdrobniony korzeń imbiru. Po tym czasie maceraty są łączone razem na kolejne 3 tygodnie. Po tym okresie alkohol jest butelkowany z mocą 30%. J. Urbanowicz Mandarin Ginger jest sprzedawany w butelkach 500 i 100 ml.
Nota smakowa:
NOS: Słodki, dużo mandarynki, suszona morela, orzechy, rodzynki, daktyl, wanilia, śliwka.
SMAK: Słodki, mandarynka, imbir, daktyle, suszona morela, orzechy, rodzynki.
FINISH: Kwaśny, mandarynka, rodzynki, morele, imbir.
ABV: 30%
Kraj: Polska.
Subiektywnie ode mnie:
Zacznijmy od fantastycznej roboty, jaka została włożona w ten likier. Po pierwsze odszyfrowanie starej receptury i przywrócenie marce drugiego życia. Etykiety, które nawiązują do pierwowzoru, a do tego dobrze dobrane kwadratowe butelki. Dla mnie całego smaczku jeszcze dodaje historia marki, o której wspominałem na początku. Moim zdaniem warto ją przeczytać, a potem spróbować likieru. A i może jeszcze na koniec, co oznacza probiernia? To miejsce, gdzie degustuje się alkohol. Z moje perspektywy kawał dobrej roboty i gratuluję wskrzeszenia marki.
Sam likier jest bardzo intensywny w aromacie, roztacza się przyjemny aromat na kształt dobrego ciasta, ponieważ pojawia się mandarynka, suszona morela, rodzynki, orzechy czy daktyle. W smaku jest dość zaskakująco, bo zaczyna się słodko, dużo mandarynki, a nawet pomarańczy, daktyle, rodzynki, orzechy i suszone morele, po czym pojawia się kwaśność. Jest to dość ciekawe, bo likier na języku poza swoją intensywnością świetnie balansuje między słodkim a kwaśnym. Finish jest lekko kwaśny, gdzie dominuje mandarynka, daktyl i rodzynki w tle z imbirem. Likier serwowany w temperaturze pokojowej idealnie pokrywa alkohol i jest wysoko pijalny, a do tego jest wyśmienity. Naprawdę polecam spróbować!
Przejdźmy do koktajlu, który zrobiłem trochę na wyczucie pierwszy raz i mi zasmakował. Zrobiłem coś ala Tom Collins.
Przepis:
– 35 ml ginu
– 25 ml Mandarin Ginger
– 20 ml syropu cukrowego (1:1)
– 20 ml soku z limonki
– 80 ml wody gazowanej
Przygotowanie:
Syrop cukrowy – gotujemy wodę. Do szklanki wkładamy 100 gr cukru (~7 małych łyżeczek) i zalewamy 100 ml wody. Mieszamy, dopóki cukier się rozpuści i czekamy, aż ostygnie. 20 ml soku z limonki to w zależności od owocu połówka lub cały do wyciśnięcia.
Wykonanie:
Wszystkie składniki poza wodą gazowaną wrzucamy do Shakera i dodajemy kostki lodu, następnie szejkujemy tak przez 20 sekund. Do szklanki dorzucamy kostki lodu, wlewamy zawartość shakera lub słoika, następnie dodajemy wody gazowanej. Całość mieszamy, ja używam do tego noża i to już koniec. Teraz jedynie pozostaje się cieszyć pysznym smakiem!
Cena: 119-139 zł
Można kupić np. tutaj:
Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji i noty smakowej. Jeśli Ci się podobała, proszę zaglądaj tu częściej lub na FB czy Instagramie.
Jeśli ten wpis był dla Ciebie przydatny możesz mi postawić wirtualną kawę. Z góry dziękuję!
Autor: Rafał Stanowski
Dodaj komentarz