Stock Gin, to jeden z najbardziej dostępnych i popularnych ginów na polskim rynku. Do kupienia jest praktycznie w każdym sklepie i markecie. Według producenta został „skrojony” pod oczekiwania polskiego konsumenta.
Zanim przejdziemy do samego ginu, to parę słów o historii firmy Stock. Powstała w Trieście w roku 1884, kiedy to Triest był wtedy częścią Austrio-Wegier. Obecnie miasto to jest częścią Włoch. Twórcą marki był Lionell Stock. Firma szybko rozwijała w owym czasie i należała do jednych z największych w Europe. Co ciekawe, również działa na rynku polskim. Niestety czasy po wojnie nie były szczęśliwym okresem dla firmy, gdyż prawie cały majątek został znacjonalizowany. Rodzina Stocków odbudowała jednak swoją firmę. Do Polski wróciła dopiero w roku 2008, podczas łączenia się z Polmosem Lublin.
O Stock Gin ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje. Na stronie producenta można znaleźć jedynie taką informację; „Delikatny i orzeźwiający smak owoców jałowca zawdzięcza dopracowanej w wytwórniach Stocka sztuce kompozycji składników.” Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że na pewno użyto jagód jałowca lub ekstraktu z nich. Czy są używane jakieś dodatkowe składniki? To już niestety jest tajemnicą. Gin jest butelkowany z mocą 38%.
Nota smakowa:
NOS: Słodki, jałowiec, cytrusy, alkohol.
SMAK: Słodki, jałowiec, cytrusy, pieprz, wata cukrowa.
FINISH: słodki, jałowiec, alkohol.
ABV: 38%.
Kraj: Polska.
Subiektywnie ode mnie:
Stock Gin może przyciągnąć wzrok butelką. W ginie głównie wyczuwalny jest jałowiec, trochę cytrusów, do tego przebija się zapach alkoholu. Smaki i finishu jest podobnie. Szkoda, że jałowiec nie jest bardziej intensywny w swoim zapachu i smaku. Z mojej perspektywy jest to gin stworzony tylko i wyłącznie do drinków i koktajli. Sam producent też zaleca go pić w takiej formie. I ja polecam go pic w takie sposób np. z tonikiem. Jednak jeśli w tej cenie miałbym możliwość kupić np. Beefeatera lub Seagramsa, lub dołożyć parę złotych to na pewno bym to zrobił.
Cena: około 40 zł.
Autor: Rafał Stanowski
28 czerwca 2019 at 02:18
Piłem. Z polskich wolę gin lubuski. Oba nie są wybitne, więc po co przepłacać?
23 grudnia 2019 at 15:07
Jeden z bardziej dramatycznych ginów jakie piłem. Być może do drinków 20 składnikowych, na imprezę w klubie dla zaprawionych już gości się sprawdzi. Do gin&tonic… szkoda kubków smakowych.
Potwierdza moją zasadę, że na polskim masowym rynku w cenie poniżej Gordon’sa, jedynym w pełni akceptowalnym ginem jest Seagram’s we wszelkich swoich odmianach.