Wolf Gin to pozycja, która stoi trochę w cieniu całej gamy produktów WOLF Distillery. Nic w tym dziwnego – sporo osób widząc napis „WOLF Distillery” ma na myśli jedynie whiskey. Postaram się dziś odkryć kilka tajemnic związanych z kraftowym Wolf Gin.

Wolf Gin powstaje na terenie europejskiego kraju, który dopuszcza destylowanie alkoholu na swoje potrzeby. Gdzie dokładnie? Ta informacja pozostaje niestety tajemnicą producenta, której raczej nigdy nie zdradzi. Spirytus do ginu został uzyskany z żyta. Jest to o tyle wdzięczne zboże, że daje wspaniały aromat.

Aby spirytus został ginem, zastosowano w tym przypadku dodatkową destylację, podczas której dodawane są zioła i przyprawy. Co ciekawe, część nich jest dodawana bezpośrednio do spirytusu, a część jest zawieszana w specjalnym koszyczku. Producent podaje, że wykorzystano 13 składników. Znamy jedynie część z nich. Użyto jagód jałowca, skórki z zielonego grejpfruta, imbiru, lawendy i 3 rodzajów aromatycznych chmieli oraz elementów drzew iglastych (m.in. sosny, świerku). Po takiej destylacji powstaje gin, który jest rozcieńczany do mocy 47%. Jedynym minusem na chwilę obecną jest fakt, że ten gin pojawi się w oficjalnej sprzedaży dopiero w 2019 roku.

Wolf Gin

Wolf Gin

Nota smakowa:

NOS: Słodki, aromatyczny, chmiele, skóra z cytrusa, jałowiec, lawenda, róża, arcydzięgiel.
SMAK: Słodki, cytrusy, jałowiec, czarny pieprz, mięta, guma balonowa.
FINISH: Słodki, guma balonowa, cytrusy, jałowiec, lawenda.
ABV: 47%
Kraj: UE

Wolf Gin

Wolf Gin

Subiektywnie ode mnie:

Gin to alkohol produkowany głównie do użycia w koktajlach lub łączenia z tonikiem. Tu mamy całkowicie inny koncept – WOLF Gin to gin, który nawet bez dodatków jest bardzo przyjemny w smaku. Dzięki wysokiej jakości produktu jego moc nie jest zbytnio wyczuwalna. Często w ginach mamy do czynienia z charakterystycznym alkoholowym posmakiem. W przypadku WOLF Gin z pewnością tego nie znajdziemy, dlatego z powodzeniem możemy go pić na kostce lodu lub bez niczego. Jak tylko pojawi się sprzedaży zachęcam do spróbowania. Moim zdaniem naprawdę warto!

Autor: Rafał Stanowski